Jak prowokuje coaching prowokatywny?

Najczęstszym zarzutem wobec Franka Farelly’ego, terapeuty, który stworzył i pracował metodą prowokatywną było to, że to ryzykowna praca. Że pacjenci, którzy w tradycyjnych nurtach terapeutycznych są otaczani wsparciem i opieką terapeuty, przeżyją u niego terapię szokową, której mogą nie wytrzymać. Cóż, okazywało się, że wytrzymywali i, co ciekawe, dochodzili do zdrowia psychicznego o wiele szybciej niż w przypadku terapii tradycyjnej, która potrafiła trwać latami i nie gwarantowała ani wyleczenia ani, że pacjent nie dozna krzywdy wskutek terapii.
Farelly robił swoje. Kilka osób zainteresowało się tym, co właściwie robi, na czym polegają jego metody i zaczęło się u niego uczyć. Na podstawie tego, co zobaczyli, opracowali zasady, którymi w intuicyjny sposób kierował się Frank oraz narzędzia pracy prowokatywnej. Jednym z nich był Jaap Hollander, który narzędzia terapeutyczne przełożył na coachingowe. W ten sposób powstał coaching prowokatywny.

Opiera się na założeniach, których część opisuję poniżej:

  • Najbardziej osobiste jest najbardziej uniwersalne. W tradycyjnym coachingu, coach traktuje rzeczywistość klienta, jako wyjątkową, taką, która tylko jemu się przydarzyła i, którą tylko on jest w stanie zinterpretować i przeżywać. W coachingu prowokatywnym to założenie jest odwrócone o 180 stopni – tutaj ceni się uniwersalność ludzkich doświadczeń.
  • Ludzie są bardziej odporni, niż się wydaje. Chodzi o to, że mamy ogromne pokłady nieuświadomionej siły, którą coaching prowokatywny wydobywa, choćby poprzez to, że coach ustawicznie w to wątpi i deprecjonuje moc klienta. Po to, aby klient zaczął sam udowadniać, że ją posiada.
  • Jeśli chcesz, aby osioł szedł naprzód, ciągnij go za ogon. Klient nie potrzebuje wsparcia coacha, bo często, jeśli je dostaje, robi coś dokładnie odwrotnego. To założenie mówi, że jeśli coach będzie naciskał w kierunku przeciwnym do tego, co klient deklaruje, klient sam będzie bronił swoich dążeń.
To tylko trzy z ośmiu kluczowych założeń. Trzy, moim zdaniem, najbarwniej opisujące tą metodę pracy. Przyznam, że bardzo jej kibicuję z jednej strony i trochę się jej obawiam, z drugiej. Kibicuję, bo przekonują mnie niektóre narzędzia i techniki pracy, a boję się, bo wiem, że wymaga od coacha niezwykłej życzliwości, niezłomnej wiary w klienta i, przede wszystkim, wyczucia i umiejętności.
Za kilka miesięcy Jaap Hollander będzie w Polsce prowadził szkolenie z coachingu prowokatywnego.
Z pełnym przekonaniem staliśmy się partnerem tego wydarzenia.

Jeśli masz odwagę spróbować, KLIKNIJ TUTAJ i sprawdź, co dla Ciebie przygotowaliśmy.

Życzymy odważnych wyborów!

Udostępnij
O autorze: Adam Walerjańczyk
Interesuje się wieloma rzeczami z różnych dziedzin, ale bardzo, bardzo ogólnie. Wesoły i niekonsekwentny. Aktualnie zainteresowany marketingiem, postprodukcją filmową i mediami społecznościowymi. Kieruje się intuicją bardziej niż dowodami. Potrzebuje wokół siebie ludzi o dokładnie przeciwstawnych stylach działania i na szczęście takich ma.