Szewc bez butów, czyli o tym, jak to jest być w d…

Dziewiętnastego lipca złamałem kręgosłup. Po operacji, szczęśliwy, że będę chodził, stawiam pokraczne kroki, trochę jak ekshibicjonista, który chce pokazać światu swoje dewocjonalia*. Spaceruję w ubraniu, więc tylko idiotycznie wypinam biodra do przodu, dysząc i oblizując usta z wysiłku. A spacerować muszę; to część rekonwalescencji. Domyślacie się, jak ludzie z dziećmi na mnie patrzą….

Ale do rzeczy. Od zawsze buduję swoje przekonania na temat świata głównie w oparciu o doświadczenia własne; z cudzych uczę się niezmiernie rzadko, ale teraz jestem a kropce. Nie, w dupie jestem, nie w kropce.

Podziwiam ludzi, którzy mają cierpliwość i pasję w poszukiwaniu prawdy, którą potrafią uargumentować badaniami. Zwłaszcza w świecie psychologii, w którym tak wiele badań z czasem staje się wiedzą popularną i często przekłamaną.

Jak choćby 10 000 godzin Gladwella.

Albo inteligencja emocjonalna Golemana.

Oraz inne.

Nie zmienia to faktu, że sam wierzyłem w każdy z tych mitów, dopóki nie przeczytałem o tym, co na ten temat mówią rzetelne i/lub oryginalne badania. I nie zmienia to faktu, że naukowcem nie będę tym bardziej, że są w tym dużo lepsi ode mnie, jak choćby Artur Król, którego blog niezmiennie polecam.

To, co mnie spotkało 19 lipca, mogę jednak śmiało nazwać doświadczeniem (nie badaniem) i, wiedząc, że po doświadczeniu, zgodnie z cyklem uczenia się dorosłych, powinna przyjść refleksja, powinienem wyciągnąć wnioski i czegoś się nauczyć. Bo przecież buduję swoje przekonania i wiedzę o świecie, na podstawie doświadczeń własnych, jak pisałem, nie na podstawie badań.

Ale w tej sytuacji nie mogę, nie potrafię i jestem kompletnie odcięty od wyciągania wniosków. Słyszałem: „no, to teraz masz czas, żeby trochę zwolnić”. Słyszałem: „nadrobisz czas z rodziną”, „nadrobisz lektury”. Książkę napiszesz”, słyszałem. Oraz słyszałem: „takie zdarzenia zawsze są po coś, coś nam mówią”.

Zatem oznajmiam wszem wobec, że przez ból i przymusową bezczynność, czasu z rodziną nie nadrobiłem. No może sam czas tak, ale na pewno nie jego jakość. Zalegające w łóżku ciało, ma ograniczoną zdolność do wnoszenia wartości w relacje, tym bardziej, że jedyna aktywność, na którą było mnie stać, w początkowym okresie rekonwalescencji, to śledzenie powtórek „Rodzinki.pl”, zwłaszcza odcinka, w którym Ludwik pierdział w łóżku. Książki, w tym czasie, nie przeczytałem ani jednej; dlatego, że przy okazji kręgosłupa złamałem też obojczyk, więc nie mogłem książki utrzymać, ale przede wszystkim dlatego, że nie byłem w stanie skoncentrować się nawet na kilku akapitach. Nie napisałem też w tym czasie ani jednej książki, ani jednej. W końcu, nie mam też pojęcia, co mówi mi to zdarzenie. Jednego tylko jestem pewien – zwolniłem, tak znacznie zwolniłem.

I nieprawdopodobnie mnie to złości, bo nie mogę robić tego, co lubię, chcę, a czasem nawet powinienem. Nawet ten tekst piszę na raty, bo nie mogę siedzieć z rękami na klawiaturze dłużej, niż kilkanaście minut, a pisać przecież lubię i chcę, choć nie wiem, czy powinienem.

Nie piszę jednak tego wszystkiego po to, żeby się skarżyć, że mi się ulało.

Chcę dać jeden przekaz – mimo tego, że moje życie związane jest od wielu lat z uczeniem innych, coachingiem, rozwojem, ja sam doszedłem do ściany, do momentu kiedy nie potrafię wyciągnąć wniosków, które byłyby dla mnie wartościowe i w jakikolwiek sposób zmieniły moje przekonania, moje myślenie, choć miałem aż nadto czasu, żeby to zrobić. Przez takie doświadczenia ludzie często przewartościowują swoje życie i stają się inspiracją dla innych. Ja też chciałbym być dla kogoś inspiracją, tymczasem mam poważne wątpliwości. Krzepiące jest to, że tylko skrajni socjopaci ich nie mają. Tak, czy inaczej, chcę wrócić do ustawień fabrycznych; nie mam najmniejszej ochoty mierzyć się z żadnym cieniem, demonami, czy zastanawiać się, kim jestem tam głęboko, pod moimi życiowymi rolami. Chcę, żeby ten etap się jak najszybciej skończył, chcę zafundować sobie jakieś absurdalnie niepraktyczne coś, jak tylko otrzymam odszkodowanie z polisy sprawcy wypadku. Żeby mi było miło jeszcze bardziej, niż po zjedzeniu czterech czekoladowych rożków od Sowy.

Na podstawie powyższego wnioskuję trzy rzeczy:

  • Wszystko ze mną w porządku; jestem na właściwym kursie, więc nie mam potrzeby niczego zmieniać albo,

  • Jestem impregnowany na refleksję i umrę niewiele mądrzejszy, niż się urodziłem albo,

  • Myśli wewnątrz mojej głowy dojrzeją i jak już pozbędę się fizycznych objawów i ograniczeń, stwierdzę, że jednak będę coś w życiu zmieniał.

 

Czas pokaże.

*Tak, wiem, że genitalia, taki żart na mnie spłynął, pomyślałem, że śmieszny.
Udostępnij
O autorze: Adam Walerjańczyk
Interesuje się wieloma rzeczami z różnych dziedzin, ale bardzo, bardzo ogólnie. Wesoły i niekonsekwentny. Aktualnie zainteresowany marketingiem, postprodukcją filmową i mediami społecznościowymi. Kieruje się intuicją bardziej niż dowodami. Potrzebuje wokół siebie ludzi o dokładnie przeciwstawnych stylach działania i na szczęście takich ma.
10 komentarzy