SETki inspiracji
Blog Grupy SET
Slider

128. Intuicja nie jest kobietą

Bywa, że kultura robi nam wielką krzywdę.

Zaczyna się od wieku dziecięcego i ubierania chłopców w niebieskie a dziewczynek w różowe; nigdy odwrotnie.

Potem, że dziewczynki powinny być grzeczne, a chłopcy mają prawo, ba, wręcz powinni pochuliganić i podzikować, bo jeśli nie to sobie w życiu nie poradzą, nie będą potrafili o nic zawalczyć.

Ludzie sukcesu śpią po 5 godzin by wstać wcześnie rano i kiedy Podręcznikowe Przykłady Nieudaczników Życiowych dopiero przecierają oczy, to ludzie sukcesu już mają większość swoich sukcesów odhaczoną i dlatego są ludźmi sukcesu a nie przegrywami.

Ktoś kiedyś postanowił, że coś jest właściwe a potem stało się tak, że my w to wszystko uwierzyliśmy. I robimy tak, jak nakazują kulturowe wzorce. W ten sam sposób w bliżej nieokreślonym „kiedyś” przypisano intuicję kobietom z jednej strony radykalnie umniejszając jej wartość (przecież jest cechą kobiecą, a kobiety są nieprzewidywalne, nie wiedzą, czego chcą, mają PMS a potem menstruację, a na dodatek mają mniejsze mózgi, jak powiedział nasz europoseł, więc są głupsze od mężczyzn) a z drugiej odbierając ją mężczyznom ograniczając ich prawo do swobodnego posługiwania się intuicyjnym sposobem przetwarzania informacji. Bo kobiety niech sobie będą intuicyjne; i tak przecież nikt ich nie traktuje poważnie, ale mężczyźni, ooo, mężczyźni są logiczni, konkretni i zawsze potrafią znaleźć uzasadnienie dla swoich mądrych, przemyślanych i wyważonych decyzji.

„MOJA KOBIECA INTUICJA MI PODPOWIADA…”

Wydawałoby się więc, że intuicja jest kobietą. Nic bardziej mylnego.

Otóż nie, intuicja nie jest domeną wyłącznie kobiecą i – co ważne – nie jest wróżeniem z fusów ani podejmowaniem decyzji w oparciu o mgliste przesłanki czy pozbawione sensu strzępy nieracjonalnych myśli.

To inny niż logiczny sposób porządkowania informacji biorący się z przetwarzania zgromadzonych wcześniej doświadczeń i wiedzy. Cały proces jest zwykle błyskawiczny i niemalże bezwysiłkowy a ostateczna informacja dociera do nas nie tyle przez intelekt, czyli świadomy proces, nad którym możemy mieć jakąkolwiek kontrolę, ale przez uczucie, które przenika do naszej świadomości.

A my nie wierzymy uczuciom, bo traktujemy je jako zło konieczne i kulturowo je wypieramy. Jeśli popatrzymy na to, jak emocje są traktowane w warstwie językowej („i z czego się tak cieszysz?”, „przestań się mazać”, „weź się w garść”, „nie płacz”, „nie panikuj”, itp.) to zauważymy, że język codzienny, czyli kod, którym się porozumiewamy nie za bardzo uczy nas emocje rozumieć; raczej każe je wypierać, upychać pod dyktat intelektu, który pozornie pozwala nam się „ogarnąć”. Pozornie, bo nadal emocji nie rozumiemy, bo trudno rozumieć coś, co jest kulturowym tabu. Albo bajką o rycerzach Jedi, którzy posługują się intuicją i potrafią panować nad materią, umysłami i, jak pokazała ostatnia część gwiezdnej sagi, przywracać życie. Tymczasem emocje są tak samo ważnym źródłem informacji, jak myśli, które generujemy świadomie. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że ważniejszym, ponieważ motywy naszego działania są zawsze związane z emocjami a czasem podyktowane wyłącznie nimi. Emocje ratowały nam tyłki zanim rozwinęła nam się kora nowa, czyli część mózgu odpowiedzialna za logiczne porządkowania informacji. Emocje kazały nam walczyć, uciekać albo zastygać. Emocje stworzyły więzi stadne. Emocje powodują, że wybieramy konkretne produkty czy marki, bo się z nimi identyfikujemy. Intelekt pomoże nam wygenerować „za” i „przeciw” w przypadku podejmowania decyzji, ale to emocje podpowiedzą ostatecznie, które rozwiązanie wybrać. Ile razy znałeś wszystkie możliwe „za” i „przeciw” i nadal nie podejmowałeś decyzji?

PROBLEM Z INTUICJĄ

…jest taki, że nie sposób jej zmierzyć, ani co gorsza wskazać przesłanek, na podstawie których zadecydowaliśmy tak, a nie inaczej. Intuicja jest rodzajem wiedzy bez myślenia – wiem, ale nie wiem, skąd wiem. Nie oznacza to, że jest gorszym sposobem podejmowania decyzji; jest po prostu jednym ze sposobów, innym, niż myślenie racjonalne i przyczynowo – skutkowe.

Oczywiście ma ona również swoje ograniczenia. Fakt, że podejmowane intuicyjnie decyzje odwołują się wyłącznie do naszej wiedzy i doświadczeń oznacza, że jesteśmy narażeni na uproszczenia i korzystanie ze stereotypów w procesie podejmowania decyzji. Skoro nie możemy rozebrać intuicyjnej decyzji na czynniki pierwsze i dokładnie jej przeanalizować (no bo nie mamy świadomego dostępu do danych, na podstawie których ją podjęliśmy) jest ryzyko, że możemy kogoś skrzywdzić. I to nie z jego winy, ale dlatego, że posłużyliśmy się naszymi filtrami myślowymi, przekonaniami czy wartościami, które są zarówno dobre, jak i złe (pisałem o tym tutaj.)

To może jednak e tam z tą intuicją…

No nie.

Nie: e tam.

Jestem fanem intuicji.

To ona właśnie mi podpowiedziała, że musi powstać taki tekst dla tych wszystkich osób (zwłaszcza mężczyzn), które traktują intuicję, jako coś, co jest fuj i w związku z tym, że nie ma racjonalnego podparcia, jest bezwartościowa.

Tych osób, które czują się na pozycji przegranej w dyskusji z twardogłowymi racjonalistami, bo wiedzą, że nie są w stanie wygrać na argumenty, bo po prostu ich nie mają.

Nie twierdzę, że intuicja jest ważniejsza, lepsza i że racjonalność, umiejętność argumentowania i wnioskowania jest bez sensu.

Chcę tylko dać jasny sygnał, że intuicja to sposób myślenia i przetwarzania informacji i że mamy prawo jej używać bez poczucia winy i wstydu, że nie potrafimy uzasadnić naszych sądów czy decyzji. Intuicja jest dobra i wartościowa. Logika również. Dopóki ze sobą rywalizują, mamy kłopot. Jeśli zaczną działać w parze – wygrywamy.   

 

 

Udostępnij
O autorze: Adam Walerjańczyk
Interesuje się wieloma rzeczami z różnych dziedzin, ale bardzo, bardzo ogólnie. Wesoły i niekonsekwentny. Aktualnie zainteresowany marketingiem, postprodukcją filmową i mediami społecznościowymi. Kieruje się intuicją bardziej niż dowodami. Potrzebuje wokół siebie ludzi o dokładnie przeciwstawnych stylach działania i na szczęście takich ma.

Napisz komentarz