SETki inspiracji
Blog Grupy SET
Slider

132. Energia podąża za uwagą

Założę się, że podobnie, jak ja masz przesyt wszelkiej maści rad mówiących, jak przetrwać zarazę. Albo informacji, że sprowokowali ją Chińczycy, żeby ograć wszystkich. Że wirusa wyhodowano celowo, jako broń biologiczną. Że wybory 10 maja albo za dwa lata. Że maseczki są, ale znikają.

Zacznę od polecenia dwóch kanałów na You Tube, których twórcy rzetelnie podchodzą do tematu i – wprawdzie niekoniecznie optymistycznie, ale za to obiektywnie – prezentują to, co na tematy około-koronawirusowe wiedzą.

Oto one:

„Nauka. To lubię”

Kasia Gandor

Prawdopodobnie jest więcej podobnych kanałów, ale te dwa absolutnie polecam. Przede wszystkim dlatego, że energia podąża za uwagą. Mówiłem o tym trochę w 47 odcinku podcastu „SETki Inspiracji”, wprawdzie w innym kontekście, ale jednak. Podcastu posłuchasz tutaj.

Co to znaczy, że energia podąża za uwagą?

 

W PUŁAPCE MYŚLI

Myśli bywają natrętne, zwłaszcza, jeśli podbite są strachem. Strach jako emocja o ogromnym ładunku energetycznym sam z siebie nakręca nas do poszukiwania większej liczby informacji o tym, co go wywołuje, żeby paradoksalnie pomóc nam uchronić się przed zagrożeniem. Tak to ewolucja wymyśliła. Problem w tym, że ewolucja za nami nie nadąża i projektując przez tysiąclecia nasz mózg w taki sposób, aby emocje podpowiadały nam jak się zachowywać (uciekać, walczyć lub zastygać) nie wzięła pod uwagę tak dużej liczby bodźców, jakiej doświadczamy w dzisiejszych czasach. Kiedyś trzeba było strachu, który pozwalał nam zlokalizować zagrożenie, ale zagrożenie było dość proste i wyraźne – na przykład większy od nas zwierz.

Dziś tych zwierzy jest znacznie więcej, więc i strach jest prawdopodobnie większy. Do tego media, które nie mają interesu w łagodzeniu epidemii strachu, bo doskonale wiedzą, że najłatwiej jest „poinformować” nas na temat, którego intuicyjnie poszukujemy. No i polityka – im większy i silniejszy jest wróg, tym większy splendor spada na władcę – wybawiciela, który na białym koniu przegoni złego wirusa oraz jego skutki. I to niezależnie od opcji politycznej, z którą sympatyzujemy.

Do tego, jak na każdej wojnie – ktoś teraz zarabia. I nie piszę o osobach, które handlują płynami do dezynfekcji czy maseczkami; to drobnica. Ktoś zarabia na spadających cenach ropy, na upadku spółek giełdowych, itp.

 

A my?

Jesteśmy w całej tej układance w większości zbyt małymi żuczkami, żeby nie tylko móc na nią wpływać, ale choćby ją zrozumieć. Często chwycimy się niemal każdej teorii, każdej osoby, która obieca nam coś, co będzie zgodne z naszymi aktualnymi przekonaniami. Sam to robię wściekając się na lichą „tarczę antykryzysową” i wcale nie dlatego, że jest śmiesznie mała w porównaniu z niemiecką. Niemcy budowali gospodarkę od II wojny światowej; my od 1989 roku, więc wsparcie polskiego rządu z założenia nie będzie tak wysokie. Ale wściekam się, bo byłoby znacznie wyższe, gdyby nie roztrwonienie miliardów na populistyczne programy socjalne, których jedynym celem było kupowanie głosów. Dziś widać to dużo wyraźniej niż jeszcze miesiąc temu. Ech, koniec z polityką; sam wpadam w pułapkę myśli.

 

JAK SZUKAĆ RATUNKU?

Nie wiem.

Ale mogę podpowiedzieć, jak ja to robię. Na szczęście nasz mózg jest tak zrobiony, że możemy myśleć maksymalnie o jednej rzeczy na raz.

Dlatego zamiast kierować uwagę na zalew negatywnych informacji, na które nie mam żadnego wpływu (prognozy rozwoju epidemii, sytuacje geopolityczna, wsparcie rządu dla służby zdrowie i gospodarki, itepe) staram się myśleć o tym, na co mam wpływ. Nie tylko w kwestii epidemii i jej skutków dla naszego zdrowia i pieniędzy, ale też w szerszym kontekście – kryzysu klimatycznego (którego oczywiście nie ma, bo go nie widać tak samo, jak koronawirusa), edukacji (przecież właśnie dlatego jesteśmy tak rozwinięci kulturalnie i gospodarczo w Europie, bo od stuleci mamy dostęp do edukacji).

Wierzę w globalne ocieplenie i wiem, że nikt z obecnie rządzących się tym nie przejmie (nie tylko w Polsce, ale na całym świecie) tak samo, jak w zasadzie wszystkie, prócz tajwańskiego i wietnamskiego rządu nie przejęły się epidemią, dopóki wirus do nas nie dotarł. Wierzę w edukację i wiem, że nikt z rządzących się nią nie zajmie, bo widzę to po podejściu do ekspertów – profesorów, ekonomistów, ale też tak zwanych zwykłych nauczycieli.

Mogę działać w mikroskali ze spokojnym sumieniem oraz decydować na kogo głosuję, no może nie 10 maja, ale jak już będą możliwe normalne wybory.

Mogę kierować moją uwagę na rzeczy będące w moim zasięgu a za ta uwagą pójdzie moja energia. Kiedy kieruję uwagę na oglądanie telewizji albo czytanie o sytuacji w necie, to albo się wściekam albo bywam przygnębiony – to zabiera mi energię. Kiedy piszę ten tekst czuję ulgę i mam poczucie, że robię coś co potrafię i co mogę dać innym. Choćby jednej osobie. Choćby na chwilę. I energię odzyskuję.

Energia podąża za uwagą.

Udostępnij
O autorze: Adam Walerjańczyk
Interesuje się wieloma rzeczami z różnych dziedzin, ale bardzo, bardzo ogólnie. Wesoły i niekonsekwentny. Aktualnie zainteresowany marketingiem, postprodukcją filmową i mediami społecznościowymi. Kieruje się intuicją bardziej niż dowodami. Potrzebuje wokół siebie ludzi o dokładnie przeciwstawnych stylach działania i na szczęście takich ma.
Jeden komentarz
  1. Uważny Twórca Rzeczywistości :) 26 maja 2021 at 15:39

    “Energia podąża za uwagą” to mocna prawo z Huny.
    Można samemu zweryfikować autentyczność tego stwierdzenia poprzez medytację Vipassana.

    Kierowanie uwagi do własnego wnętrza i obserwowanie zachodzących tam procesów wyraźnie na nie wpływa.

    Po jakimś czas przychodzi wgląd, że wszystko czego doświadczamy w nas jest “rzutowlane” na zewnętrzny świat :)

    Myślę, że wolność w kierowaniu swoją uwagą jest jedną z podstawowych wolności… a może nawet jedyną (cała reszta robi się sama)

Napisz komentarz