Nie wolno Ci się bać!
To pierwsza myśl, jaka krążyła mi po głowie, gdy zdecydowałem się na dużą zmianę w swoim życiu – przeprowadzkę z całą rodziną w zupełnie inną część Polski. Razem z tą myślą pojawiały się inne emocje, począwszy od radości, przez niepewność i czasem trochę złości. Rodziły się pomysły, które z czasem ewaluowały.
Wspólnie z żoną spędzaliśmy długie wieczory na rozmowach i marzeniach o tym, jak chcemy by było w przyszłości. Wszystko sprawiało wrażenie przemyślanego przez lata planu wdrażanego krok po kroku. Możew pierwszych fazach dość wolno – w sumie całość trwała 9 lat – ale jednak wdrażanego.
Rok 2017 przyniósł istotną zmianę, bo wszystko nabrało niespotykanego, jak do tej pory, tępa. Tematy wieczornych rozmów zaczynały przekuwać się w coś realnego, namacalnego i prawdziwego. Na tyle prawdziwego, że zaczynały za tym iść prawdziwe emocje… nie tylko te dobre. Pojawiał się lek i rodziły się wątpliwości. Jakby tego było mało wszystkie wątpliwości i obawy narastały w sytuacjach, gdy coś nie szło tak, jak powinno.
Zaskakujące było to, że nie miało najmniejszego znaczenia, jak długo się do tej zmiany przygotowywaliśmy. Żebyście mnie dobrze zrozumieli, zmiana nie była zaskoczeniem,
a mimo to pojawiło się coś w rodzaju „oporu”. Najbardziej zaskakujące było to, że kumulacja emocji – szczególnie tych negatywnych – pojawiła się w chwili, w której zmiana już zaszła.
Tylko dlaczego ja Wam o tym piszę?
Dlatego, że ze zmianą i różnymi reakcjami na zmianę, pracuję na co dzień jako trener
i coach. To doświadczenie dało mi sporo do myślenia w kontekście pracy rozwojowej z ludźmi. Właściwie na co dzień funduje im mniejsze lub większe zmiany. Pewnie nie raz wywoływałem emocje podobne do tych, które mi towarzyszyły w czasie zmian, które sam przechodziłem. Do tego jestem przekonany, że mało który uczestnik szkolenia czy procesu rozwojowego, przygotowuje się do zmian tak długo jak ja do swoich. Aż strach się bać co by się działo, gdyby moje przygotowania do zmiany nie trwały 9 lat.
Jeżeli zmiana dotyka osobistych przekonań, wartości, schematów myślenia, to jest dużą zmianą, która wywołuje emocje i idące za nimi reakcje. Nie ma tu większego znaczenia jak ja sam jako trener postrzegam tą zmianę. Moje doświadczenia prywatne odświeżyły mi postrzeganie zmian jakie funduję jako trener czy coach osobom, z którymi pracuję. Przyznam się, że już miałem takie momenty, w których zastanawiałem się o co chodzi… skąd bierze się ten opór! Przecież mówimy o dobrej zmianie – bez skojarzeń politycznych proszę ;-)”. Uświadomiłem sobie – ponownie – że zmiany mogą być trudne a poziom trudności zależy od subiektywnego postrzegania, które może być inne niż moje. Całe szczęście są schematy, które mogą to jakoś uporządkować – lubię schematy… są takie przewidywalne ;-).
Zarówno w organizacjach jak i w ogólnie pojętym życiu, człowiek wprowadzony
w zmianę, której nie jest autorem, przechodzi przez z cztery etapy/fazy zmiany:
Etap 1. SZOK / WYPARCIE
Zmiana postrzegana jako zrujnowanie dotychczasowego życia, co prowadzi do paniki i dezorganizacji, pojawiają się komunikaty w rodzaju: „tak nie może być”, „to niesprawiedliwe”, itp. Ludzie na tym etapie chcą zaprzeczyć zmianie; jakby sprawić, by nie zaszła.
Etap 2. NIEDOWIERZANIE
To etap ucieczki od rzeczywistości, dążenia do utrzymania dotychczasowej struktury, stanu rzeczy. Mogą pojawiać się zachowania, które do tej pory się sprawdzały, ludzie będą próbowali robić „po staremu”, bo przecież zawsze tak było dobrze.
Etap 3. ODRZUCENIE / AKCEPTACJA
To etap odrzucenia dotychczasowych schematów działania i zaakceptowania „na siłę” rzeczywistości; pojawiają się rozczarowanie, gorycz, szukanie winnych, ale również pierwsze próby funkcjonowania w zmienionej rzeczywistości. Ludzie funkcjonują wtedy na zasadzie „skoro nie da się inaczej, MUSZĘ robić po nowemu” i zaczynają pracować, chociaż bez chęci. Etap ten bywa nazywany również Akceptacją, ale ze względu na pojawiające się w niej emocje u ludzi (niechęć, rozczarowanie) bliższą jest nazwa „odrzucenie”
Etap 4. UŚWIADOMIENIE / DZIAŁANIE
To reorganizacja, nowe struktury i doświadczenia. Pojawiają się pierwsze korzyści ze zmiany, następuje rozwój nowych umiejętności, a po sukcesach w ich wprowadzaniu, kolejna motywacja do dalszej pracy.
Patrząc na zmiany w moim życiu mam wrażenie, że nie zawsze przechodziłem przez te etapy. Może dlatego, że byłem autorem większości zmian, jakie sobie fundowałem. Dziś wiem, że zmiany są dobre. Paradoksalnie nawet te złe
w konsekwencji przynoszą coś dobrego. Jak powiadała moja najlepsza przyjaciółka Baśka „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” i to się zawsze sprawdzało.
Jednak nie wszyscy muszą podchodzić do zmian w taki sposób. Dzisiaj nabrałem większego przekonania, że moja rola, to nie tylko zafundować zmianę, ale
i dać wsparcie w sytuacjach, w których zmiana jest wyzwaniem niezależnie od tego jak ja ją postrzegam a samo wdrożenie zmiany to dopiero początek…