SETki inspiracji
Blog Grupy SET
Slider

119. Niewolnicy rozwoju osobistego – w niekończącej się drodze po zmianę na lepsze.

Czy znacie kogoś, kto cały czas jest w terapii, kilkukrotnie zmieniając  psychoterapeutę, bo nie jest dość dobry? Albo kto wciąż poszukując siebie i chcąc dowiedzieć się czegoś na swój temat, zapisuje się na coraz to nowe warsztaty i kursy rozwoju osobistego, które są jedyne w swoim rodzaju i już tym razem na pewno pozwolą doświadczyć oświecenia i przełomu w życiu?

Chcę, żebyście dobrze mnie zrozumieli. Sama zajmuję się rozwojem osobistym, i nie uważam, by udział w warsztatach czy innych formach rozwoju naszego wnętrza był czymś szkodliwym – absolutnie nie! Warsztaty, grupy rozwojowe, coaching i inne są w stanie świetnie pomóc nam w różnych trudnościach, a także w rozwijaniu naszego potencjału. Trzeba jednak pamiętać, że samo pójście na warsztaty czy zapisanie się na psychoterapię nie równa się prawdziwej zmianie i pogłębieniu samoświadomości czy lepszemu zrozumieniu siebie. Owszem, może być znakiem, że dbamy o siebie i jesteśmy świadomi tego, że coś wymaga zmiany, ale może być też objawem uzależnienia się od form pomocy psychologicznej, wsparcia grupy czy trenera.

We wszystkim konieczna jest równowaga – i nie zamierzam dać złotego przepisu w tej sprawie – każdy jest inny, każdy ma inne trudności w danym okresie życia czy potrzeby. Nie da się powiedzieć, że udział w warsztatach raz w miesiącu to już za dużo, a raz na dwa miesiące mieści się w normie. To samo tyczy się psychoterapii – komuś wystarczy 10 – 15 sesji (w przypadku terapii krótkoterminowej), a ktoś inny będzie potrzebował 5 lat spotkań z terapeutą. To, co ma znaczenie, to nasze podejście, motywacja do samego sięgania po pomoc psychologiczną czy do udziału w warsztatach i to, co później z tego doświadczenia wynosimy.

 

Realne oczekiwania

Realne oczekiwania względem grupy rozwojowej czy warsztatu uchronią nas przed rozczarowaniem i poczuciem beznadziei, że już “nic ani nikt” nam nie może pomóc. Niestety, opisy wielu z warsztatów czy np. grup samorozwojowych mamią wizją niesamowitych wyników, jakie mogą przynieść – czytając niektóre z nich można odnieść wrażenie, że naprawdę wystarczy na nie pójść, by na zawsze powrócić z nich odmienionym. Ludzie chcąc wierzyć w moc kolejnych guru chętnie zapisują się na następne warsztaty, i równie chętnie zapominają, że poprzednie nie wniosły nic nowego. Nie chodzi mi o to, że trenerzy są niekompetentni albo żerują na ludzkiej naiwności – natomiast część z ofert, które przedstawiają, świadczy raczej o zbyt małej pokorze wobec tego, co dane zajęcia  mogą realnie przynieść. Zajęcia owszem, “mogą zmienić” nasze postrzeganie siebie, ale już nie “sprawią, że na zawsze zmienisz postrzeganie siebie!”. Czasem tak niewielka różnica może całkowicie odmienić znaczenie oferty, z którą się zapoznajemy. Ale teraz nie o tym.

Dobrze jest zdawać sobie sprawę, że tak naprawdę warsztat może zasiać jedynie ziarna, które jeśli zadbamy o naszą gotowość, czyli podłoże dla nich, wykiełkują. Warsztat to rodzaj eksperymentu, próba doświadczenia czegoś inaczej i z odmiennej perspektywy. Ważne jest, żeby realnie spojrzeć na to, co oferuje dany warsztat i o jakich efektach zapewniają jego organizatorzy – wiadomo, że zwłaszcza będąc w trudnym momencie naszego życia tym bardziej chcemy wierzyć w cudowne ozdrowienie, ale mimo wszystko postarajmy się nieco zdystansować i odebrać nadmierną moc, jaką przypisujemy trenerowi, a przypomnijmy sobie, że ta moc i napęd do zmiany są tak naprawdę w nas. W końcu to my zdecydowaliśmy się zapisać na dane wydarzenie, więc jednak potrafimy o siebie zadbać i o swoje potrzeby nawet w kryzysowych warunkach.

Co do psychoterapii, psychoterapeuta to nie magik (choć czasem tak może właśnie o nim myślimy), ani jasnowidz czytający nam w myślach i przewidujący naszą przyszłość. Nie oczekujmy zatem, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, po pierwszym, no najwyżej po czwartym spotkaniu odczujemy niezwykłą poprawę. Nasza gotowość do pracy, zgłębiania się w bolące nas kwestie, stare rany oraz silna motywacja do zmiany siebie, a nie partnera, szefa w pracy czy kogokolwiek innego z otoczenia są tym, co w dużej mierze czyni terapię skuteczną. To my jesteśmy odpowiedzialni za nasze decyzje i wybory, a podjęcie terapii jest jednym z nich. Osoba psychoterapeuty jest równie ważna, co nasza, ale to my będąc ekspertem w sprawie własnej osoby jesteśmy kluczowym elementem, który umożliwia prawdziwą zmianę. Bez osobistego zaangażowania i otwartości nawet najlepszy psychoterapeuta nie zapewni nam wyleczenia czy polepszenia samopoczucia. Podobnie, bez zaangażowania w grupę nie wyniesiesz z niej tak dużo, jak pewnie byś chciał.

 

Szczerość wobec samego siebie

Są ludzie, którzy kończąc jedną grupę rozwoju osobistego natychmiast zapisują się na drugą – nie potrafią zrezygnować ze wsparcia grupy na dłuższy okres czasu i zająć się w pełni samodzielnie swoim życiem. Celem terapii (czy jakiejkolwiek innej formy pomocy psychologicznej) jest wzmocnienie osoby na tyle, by nie potrzebowała już sięgać po pomoc. Oczywiście, może za jakiś czas przyjść trudny moment, np. strata bliskiej osoby, kiedy to ponownie będziemy chcieli spotkać się z naszym terapeutą. Jednak jest to zupełnie odrębna kwestia – korzystać z takiej formy pomocy, gdy jej potrzebujemy, a nie trwać w niej nieustannie, dla samego w niej trwania. Niektórym samo regularne uczestnictwo w warsztatach czy grupach rozwojowych już na starcie daje lepsze samopoczucie (na zasadzie efektu placebo) i odczucie przynależności czy bycia zaopiekowanym, które w gruncie rzeczy są przyjemne.

To, co ważne, to być szczerym wobec siebie. Jaka jest prawdziwa motywacja zapisania się na kolejne warsztaty? Chęć rozwoju siebie, zmiany siebie na lepsze, poznanie siebie? A może poczucie bycia częścią grupy, bliskość z innymi, tak naprawdę obcymi nam ludźmi, za którą tak tęsknimy i której nie mamy z naszymi bliskimi? Może jest w tym tęsknota za troską i otoczeniem opieką? Z drugiej strony, może być to przekonanie, ostatnio dość lansowane, że przecież trzeba się rozwijać “duchowo” i dążyć do doskonałości, a nie zajmować się tylko zwykłymi, przyziemnymi kwestiami? Nie oszukujmy się, rozwój osobisty, duchowy czy jakby go nie nazwać, jest w modzie. Dobrze jest spojrzeć sobie samemu w oczy i sprawdzić, czy takie gonienie za kolejnymi formami samorozwoju nie stało się celem samym w sobie, a zmiana czy poznanie siebie nie zeszły przypadkiem na dalszy plan? Czy nie jest to tak naprawdę ucieczką przed sobą samym? To są bardzo trudne pytania, a odpowiedź na nie wymaga odwagi.

Jednak spotkanie się ze sobą i przyjrzenie się swoim faktycznym pobudkom mogą paradoksalnie wyzwolić nas z bezsensownej gonitwy za rozwojem (w takiej formie, jakiej odbywała się do tej pory) i pozwolić odkryć obszary, które być może wymagają zmiany, a do tej pory były pomijane i ignorowane. Szczerość wobec siebie może w tym wypadku położyć kres naszemu zniewoleniu i odkryć obszary, które potrzebują prawdziwego przyjrzenia się im i zmiany, a nie tylko jej namiastki. Przyznanie się przed sobą do skrywanych motywów naszego podążania za danymi formami pomocy psychologicznej wymaga podjęcia ryzyka, jednak jeśli się na nie zdecydujemy, będzie to znak, że będziemy w stanie podjąć je także w imię prawdziwej zmiany.

 

Zmiana boli

Pomimo tego, że chcielibyśmy, by było inaczej, zmiana kosztuje i wymaga pracy. Próba zmiany nawet najmniejszego nawyku jest trudna – wiedzą o tym na pewno Ci, którzy choć raz byli na diecie lub chcieli poddać się reżimowi sportowemu. Człowiek szybko się przyzwyczaja do reagowania w pewien sposób na daną sytuację, i nawet jeśli nie do końca jest szczęśliwy, to często wybiera utarte i znane ścieżki postępowania – tak jest łatwiej. Jak trudno jest zachować się ten pierwszy raz inaczej, niż przez 365 pozostałych dni w roku – wie każdy, kto choć raz spróbował ;). Na przykład,  zamiast krzyknąć na dziecko, bo jestem wykończona, spokojnie przedstawić swoje racje/argumenty? Jak trudno jest przełamać się i wstać ten pierwszy raz o 6 rano i założyć dres, żeby pobiegać przed pracą? Jak trudno po raz pierwszy odmówić koledze z pracy wzięcia za niego dyżuru? Jak wymagająca jest zmiana sposobu myślenia o sobie i zamiast negatywnych myśli, mieć pozytywne? Przykłady można by mnożyć.

Nawet najlepszy psychoterapeuta nie zagwarantuje powodzenia, jeśli Ty sam nie będziesz gotowy na zmianę. Należy zdać sobie sprawę, że zmiana nie przychodzi łatwo, a w trakcie procesu zmiany wielokrotnie będziesz upadać i popełniać błędy. Jak nie stracić motywacji do trwania w procesie zmiany? Przede wszystkim, uświadomić sobie, że to naturalny i nieodłączny jej element. Dostrzegać nawet najmniejszą poprawę i chwalić siebie za postępy. Być dla siebie wyrozumiałym i dobrym, bo zazwyczaj jest tak, że początek zmiany jest jak wejście do ciemnego tunelu – po początkowym trwaniu w mroku, dopiero po pewnym czasie dostrzegamy promyk nadziei na lepsze jutro.

 

Zmiana nie dokona się w dwa dni

Oprócz uświadomienia sobie, że zmiana wymaga zaangażowania, wytrwałości i bywa bolesna, trzeba zdać sobie sprawę, że efekty nie będą natychmiastowe. Wiąże się to z realnością naszych oczekiwań – nie jest możliwe, by zmienić swoje często wieloletnie funkcjonowanie po kilku sesjach terapeutycznych czy jednorazowym warsztacie. Potrzebujemy czasu, by przetestować nowe zachowania, nowy sposób funkcjonowania czy wchodzenia w relacje z innymi. Czas jest też potrzebny na to, byśmy oswoili się ze zmianą i wszystkim, co ze sobą niesie. A co może nieść ze sobą zmiana?

Nasza zmiana nie należy tylko do nas – w tym sensie, że jej wpływ odczuje również nasze otoczenie, zwłaszcza to najbliższe. Nasza rodzina czy przyjaciele mogą różnie na nią reagować  – mogą nas wspierać i dopingować, ale mogą też nie chcieć jej zobaczyć, albo wręcz próbować “ściągnąć” nas do stanu sprzed zmiany. Nie zawsze fakt, że zmieniliśmy siebie, coś w naszym życiu, będzie na rękę innym. I na tym polu można ponieść pewne koszty zmiany – np. utratę przyjaciół.

Wracając do czasu, w którym dzieje się zmiana, nie jest to punkt na naszej osi życia, a raczej cały proces rozłożony w pewnym okresie czasu. To raczej warsztat i pojedyncza sesja terapeutyczna są takimi punkcikami, ale nasza zmiana nie ma charakteru skokowego, “od punktu do punktu”, ale linearny, i zachodzi również w tej przestrzeni “pomiędzy punkcikami”. W zasadzie chyba każdy terapeuta powie, że zmiana zachodzi pomiędzy sesjami. Jest to czas na przetrawienie pewnych treści, przyjęcie lub odrzucenie ich, testowanie nowych zachowań czy sposobu myślenia. Aby zmiana na stałe zagościła w naszym życiu i stała się jego elementem, potrzeba dłuższego okresu czasu na jej asymilację.

 

Czy jesteś gotowy na zmianę?

Zmiana wymaga odwagi, wkroczenia w nieznane. Czasem dojścia do ściany czy dotknięcia dna. Ale decyzja o zmianie powinna wynikać z naszej wewnętrznej jej potrzeby, a nie być narzucona z zewnątrz – nawet jeśli widzimy słuszność w spostrzeżeniach innych. Jeśli nasza chęć pracy nad sobą będzie wynikać tylko z tego, by zadowolić innych, nie powiedzie się. Przede wszystkim trzeba dostrzec, że konkretna zmiana przyniesie nam pozytywny rezultat, co nie wyklucza tego, że inni też z niej skorzystają:).

Na koniec, pamiętajmy, żeby nie dać się zwariować nagonce na stały rozwój osobisty poprzez ciągły udział w warsztatach czy w innych jego zorganizowanych formach – człowiek rozwija się także nabywając życiowe doświadczenia oraz na skutek własnych przemyśleń i spostrzeżeń. W ciągu życia rozwijamy w sobie mądrość, jeśli tylko jesteśmy otwarci na siebie i świat. Niekoniecznie potrzebny nam jest do tego trener.

 

Marta Groszyńska

Psycholog, art coach

www.przystanekja.pl

www.facebook.com/przystanekja/

Udostępnij

Napisz komentarz