Jak wykazać kompetencje ICF w sesji coachingowej? (AD.2024, część D)
Ostatnia, ósma kompetencja opisana jest w części D – Wspieranie uczenia się i rozwoju a jej nazwa i definicja brzmią następująco:
Kompetencja 8 – Ułatwia rozwój klienta: Coach partneruje klientowi w przełożeniu tego, czego klient dowiedział się i odkrył na działania: wspiera autonomię klienta w procesie coachingowym.
Aby wykazać tę kompetencję musisz zadbać o trzy rzeczy.
Zanim jednak o tych trzech rzeczach – ta kompetencja, jako, że jest ostatnia w kolejności może być o tyle myląca, że jeśli potraktujemy ją chronologicznie (a więc tylko jako moment zakończenia sesji), to zgubimy jej ideę. Chodzi o to, że można ją wykazać nie tylko na końcu sesji, pytając o planowane działania, ale również na samym początku drugiej i kolejnych sesji, najzwyczajniej w świecie pytając klienta o jego postępy w działaniu. Czyli stosując model re-GROW, a więc r – Review i e – Evaluation, czyli po naszemu przegląd i ocena działań.
Nie byłbym sobą, gdybym w tym miejscu nie zwrócił uwagi na pewne możliwe zagrożenie. Jestem przekonany, że w każdej dobrej szkole coachów się tego dowiesz, ale dla coachingowego protokołu o tym napiszę (pamiętaj, że w pierwszym artykule ostrzegałem, że będę popadał w mentorski ton).
Chodzi o to, żeby przegląd nie zamienił się w rozliczanie z zadania, które klient sam sobie zadał, albo zrobił to we współpracy z coachem. Mam takie doświadczenie, że osoby, które lwią część życia zawodowego spędziły w dużych organizacjach miewają na początku swojej praktyki tendencję do robienia odpytki podobnej do tej, którą menedżerowie fundują swoim podwładnym. Na zasadzie „jesteś tak dobry, jak twoje wyniki z ostatniego miesiąca”, czyli: co zrobiłeś, żeby zrealizować cele, czemu tak mało, czemu nie dowiozłeś, poproszę HR o przygotowanie dla ciebie planu naprawczego, do niczego się nie nadajesz, szukaj nowej roboty, albo nie, bo nie mam ludzi do pracy, to chociaż postaraj się bardziej, bo się pogniewamy.
No więc nie, nie tak ma to działać. Owszem pytajmy klientów o to co zrobili, a czego nie zrobili, ale na litość boską, róbmy to z intencją typu: „Podjąłeś działanie, czy nie, twoja rzecz. Moją rolą jest dopytać o wnioski jakie masz z tego działania albo jego braku i o to co z tymi wnioskami dalej zrobisz. I być po twojej stronie cokolwiek zdecydujesz”.
W części B pisałem o robieniu przeglądów, pamiętasz? Na wszelki wypadek przypomnę – warto przynajmniej raz w trakcie sesji zatrzymać ją na chwilę i spytać, czy zmierzacie we właściwym kierunku (domyślnie w kierunku założonego efektu). Jeśli klient odpowiada, że tak, idziecie dalej, ale jeśli nie, spytaj klienta o to, w którym kierunku w takim razie chce iść.
W tym miejscu podzielę się swoją obserwacją z kilkunastoletniej praktyki. Na początku mojej coachingowej pracy brałem sobie za punkt honoru, żeby przeprowadzić klienta z punktu A, w którym obecnie się znajduje do punktu B, czyli celu, który sobie założył. Jeśli zdarzało się mu zbaczać z wytyczonej ścieżki, uznawałem, że skoro moją odpowiedzialnością jest pilnowanie struktury, to powinienem wrócić pytaniami na tę „właściwą”. Dopiero po pewnym czasie i kilku superwizjach zrozumiałem, że klient nie przychodzi do coacha po to, aby ten przeprowadził go z punktu A do punktu B. Przychodzi po coś innego – jego celem jest usunięcie napięcia emocjonalnego, które znajduje się między punktem A a B. I czasem dzieje się tak, że klient usunie to napięcie osiągając punkt B (czyli pierwotnie zakładany cel), ale nie zawsze. Czasem wystarcza mu lepsze zrozumienie siebie i świata, który go otacza w punkcie A, a czasem w trakcie procesu dochodzi do wniosku, że punkt B jest albo niemożliwy do osiągnięcia, albo nie realizuje pełni jego dążeń i znajduje sobie jakiś punkt C albo nawet RZ, który pozwoli mu na usunięcie napięcia między tym co ma a tym co chce mieć. Zatem „CHCĘ” klienta może się zmienić w trakcie procesu i właśnie dlatego nie powinniśmy go rozliczać z niezrealizowanych zadań, a raczej pytać, jak to wpływa na jego dalsze działania, wnioski i decyzje.
Dobra, nakrzyczałem, to teraz do meritum. Jakież to trzy rzeczy, o które musimy zadbać, żeby wykazać tę kompetencje? Oto one (werble):
- Stworzenie klientowi możliwości do podsumowania najważniejszych wniosków z sesji lub działań – wniosków dotyczących tego, czego nowego nauczył się o sobie samym (kto) i/lub czego nowego nauczył się na temat swojej sytuacji (co). Zrobisz to pytając o postępy, np.: „Co się zmieniło między końcem a początkiem sesji? Co się pojawiło jako nowe? Co nowego dla siebie odkryłeś? Na ile masz poczucie, że zrealizowałeś zakładany efekt / czego jeszcze zabrakło do 100%? (jeśli klient nie osiągnął pełnych efektów – będzie się to zdarzać częściej, niż się spodziewasz i wcale nie oznacza źle poprowadzonej sesji). I na początku kolejnej sesji: „Jak poszło zadanie? Czego się dowiedziałeś o sobie? (niezależnie od tego, czy je wykonał, czy nie, czy zrobił to częściowo). Czym w związku z tym chcesz się zająć dzisiaj?”
Możesz też pytać wprost o to, czego nowego klient nauczył się o sobie oraz czego nowego nauczył się o swojej sytuacji. Albo jak teraz widzi problem lub cel, z którym przyszedł na sesję albo na cały proces.
Warto w tym miejscu jeszcze dopytać na ile te wnioski są spójne z jego dotychczasowym światopoglądem, z wartościami, którymi się kieruje i w jaki sposób mogą go wesprzeć w dalszym działaniu.
Twoją rolą jest zatem umożliwienie wyciągania wniosków i refleksji przez klienta z jednoczesnym pełnym poszanowaniem jego autonomii.
- Zapraszanie klienta do zaplanowania działań, ale też refleksji lub dalszego myślenia/projektowania działań. Dobrze, gdyby każda sesja kończyła się zobowiązaniem klienta do działania (zobowiązaniem przed samym sobą). No, ale nie każda się tak skończy, bo nie każda może. To będzie zależało od jej przebiegu – nie zawsze wnioski końcowe pozwalają na zaplanowanie działań. Czasem kolejnym krokiem do realizacji w czasie między sesjami będzie to, że klient sobie coś przemyśli, poukłada czy zaplanuje (choć stworzenie planu akurat samo w sobie może być potraktowane jako działanie). Rzecz w tym, żeby nie cisnąć za mocno na konkretne, mierzalne działania, ale raczej zaprosić klienta do zaplanowania czegoś w rodzaju kontynuacji czy wdrożenia wniosków z sesji w jakiejkolwiek formie.
Jeśli jednak klient zaplanuje działanie, to warto dopytać go jeszcze o możliwe bariery i ograniczenia, które mogą potencjalnie wystąpić podczas realizacji działań i dodatkowo dopytać o możliwe wsparcie w sytuacji, gdyby takie bariery wystąpiły: „Kto, lub co może ci pomóc przełamać te bariery? W jaki sposób? Które z twoich zasobów możesz uruchomić?”
- Współpraca z klientem nad tym, jak chce zakończyć sesję. Ten wskaźnik brzmi dość enigmatycznie, ale z doświadczenia wiem, że część początkujących coachów miewa problemy z tym etapem. Jak więc zakończyć sesję? Spytaj o ocenę klienta, możesz użyć jakiejś skali – procentowej, dziesiętnej (1-10) czy szkolnej (1-6). Ta ocena może dotyczyć poziomu realizacji celów sesji (pisałem o tym wyżej) ale też współpracy z tobą, jako partnerem. Możesz spytać o to czego klient potrzebuje od ciebie więcej a czego mniej następnym razem; w ten sposób dbasz dodatkowo o kompetencję 4 – buduje zaufanie i bezpieczeństwo. No i wreszcie tyleż standardowe, co ważne pytanie: „Czy możemy dziś na tym zakończyć?”. Owszem, to pytanie kurtuazyjne; może na palcach jednej ręki zliczę, ile razy usłyszałem: „nie, chciałbym jeszcze przegadać to o czym mówiłem wcześniej”, zatem zazwyczaj tak postawione pytanie kończy sesję. Jeśli jednak klient odpowie, że nie, to możesz umówić się z nim na dodatkowy czas (tylko nie kolejną godzinę, powiedzmy 10 – 15 minut), albo zaproponować pogłębienie tematu na kolejnej sesji.
- Pisałem, że musisz zadbać o trzy rzeczy, dlatego dopiszę czwartą – świętuj postępy i naukę klienta. To wszelkiego rodzaju wzmocnienia typu: „gratuluję”, „bardzo się cieszę”, „dobrze się tego słucha”, itp. Unikaj ocen w tym świętowaniu, nie mów: „Dobra robota, jesteś silną osobą, to świadczy o twojej determinacji”, itp. Jak wspominałem oceny, nawet te pozytywne, mogą wzmacniać w klientach zewnątrzsterowność, motywację do działania podyktowaną chęcią przypodobania się nie tylko tobie, ale szerzej – innym ludziom i pogłębienie uzależnienia od uznania innych. W samym uznaniu nie ma nic złego pod warunkiem, że nie działamy tylko dla niego, bo ludzkie uznanie jest dość kruche, bo przecież w prawdziwym świecie „jesteśmy tak dobrzy jak nasze wyniki z ostatniego miesiąca”. Nie ma sensu dodatkowo utrwalać takiej postawy; lepiej, żeby klient czerpał siłę i motywację z wewnątrz, bo to na nią ma pełny wpływ.
To tyle.
Nie wyczerpałem tematu, ale mam też nadzieję, że nie wyczerpałem czytelników. :)
I jestem przekonany, że jeśli wykażesz w sesji to o czym napisałem w tych czterech częściach, to… możesz zacząć wizualizować sobie certyfikat z napisem „ICF is honored to confer upon (twoje imię i nazwisko) the designation of ACC”.
Powodzenia!