Pandemia dla mojego cyfrowego świata jest jak Euro 2012 dla naszych dróg. Nie chcę tu mówić o dobrym wpływie pandemii, bo sama w sobie generalnie nie jest dobra. Jednocześnie obserwuję pozytywne skutki uboczne. Wielu moich klientów nie ma już oporów przed spotkaniami biznesowymi online. Widzą, że są one równie efektywne jak spotkania tradycyjne i jednocześnie – głównie z mojej perspektywy – pozwalają zaoszczędzić ogromne ilości czasu na dojazdach, parkowaniu, byciu kilkanaście minut wcześniej przed spotkaniem, by zminimalizować ryzyko spóźnienia się. Sam świetnie czuje się w świecie spotkań, szkoleń i innych aktywności online. Ten świat mnie lubi i współpracuje ze mną. Mogę śmiało powiedzieć, że rozgościłem się w nim na dobre i urządziłem sobie swoje przytulne „cztery kąty”. Dziś podzielę się z Tobą rozwiązaniami, z których korzystam na co dzień i jestem z nich najbardziej zadowolony. Będzie to o tym, jak umeblowany jest mój wirtualny świat.
SPIKE moje niedawne odkrycie! Poczta e-mail na nowo! Już od wielu lat myślałem, że w tym temacie nie da się wymyślić nic nowego, wygodniejszego od znanych nam już rozwiązań. Mam na sowiej liście również takie aplikacje, których nie trawię np. MS Outlook, który jest ociężały, toporny i kompletnie nie sprzyja produktywności. Długie lata okopałem się w systemowej aplikacji Mail ze stajni Apple i pasowała mi na tyle, że nie przeszkadzała w pracy. Wszystko zmieniło się, gdy natrafiłem na aplikację „SPIKE”. W największym skrócie pozwala ona pracować z pocztą e-mail tak jak z komunikatorem typu WhatsApp, iMessage czy Signal. Korespondencja układa się w kapitalnie zaprezentowane wątki, nie potrzeba do tego tworzyć żadnych skomplikowanych reguł, to zwyczajnie robi się samo. Bardzo mi to odpowiada. Dodatkowo w Spike świetnie działa mechanizm wyszukiwania potrzebnych informacji. Oczywiście przestawienie się na nowy sposób pracy z e-mail wymaga kilku dni, jednak jest to – moim subiektywnym zdaniem – inwestycja w 100% warta swojej ceny. Bardzo pozytywne jest również to, że wersja dla edukacji jest bezpłatna w pakiecie SOLO.
Jak już pocztę mam ogarniętą to warto ogarnąć codzienne zadania. W tym przypadku obowiązkową aplikacją jest ToDoIst i „katuję” nią wszystkich, którzy chcą ze mną współpracować. Nie wyobrażam sobie dnia pracy bez listy zadań stworzonej w ToDoIst. Zadanie, które nie jest wpisane w ToDoIst nie istnieje. Sama aplikacja ma wszystko, co powinna zawierać cyfrowa lista zadań: projekty, osoby odpowiedzialne za zadania, przypomnienia, komentarze – tak na marginesie potrafią odciążyć e-mail, jednak wymagają kompletnej zmiany nawyków związanych z komunikacją przy realizacji zadań. A mechanizm naliczania punktów za zrealizowane zadania jest genialny. Już kiedyś o tym pisałem a bawi
i motywuje mnie dalej. Aktualnie mam 24460 punktów i poziom „Wielki Mistrz” :)
Zadania to jedna strona medalu. Równie ważny jest kalendarz, w którym mam zapisane wszystkie terminowe aktywności, szkolenia, spotkania. Kalendarz oczywiście jest współdzielony w taki sposób, aby współpracownicy wzajemnie widzieli, kto i co robi. Bardzo to ułatwia współpracę. Cały kalendarz oparty mam na kalendarzu Google a moją ulubioną aplikacją do zarządzania kalendarzem jest „Fantastical”, który idealnie wpisuje się w moje potrzeby. Największą trudność jaką miałem z kalendarzem na OSX, były trudności z akceptacją i automatycznym wpisywaniem wydarzeń/zaproszeń do kalendarza, szczególnie jak ktoś wysłał je z MS Outlook. W „Fantastical” nie mam z tym problemu. Ważną, dla mnie funkcjonalnością jest obsługa kolorów z kalendarza Google w miarę wiarygodnym ich odzwierciedleniem.
O ile to ważne, bo mamy u nas, w Grupie SET, ustalone i przypisane kolory do poszczególnych osób. Jeden rzut oka wystarcza, by w dużej ilości wpisanych terminów znaleźć siebie. Do tego „Fantastical” pięknie wygląda i cieszy oko.
Mamy więc pocztę, mamy zadania i kalendarz, więc warto jeszcze zadbać o komfort prowadzenia spotkań online. Większość czasu spędzam w moim domowym biurze a co za tym idzie w pobliżu są domownicy. Nie zawsze udaje się im być na tyle cicho by nie było to słyszalne np. jak mam spotkanie z klientem. Z pomocą przyszła aplikacja KRISP, fenomenalnie wycisza dźwięki otoczenia. Najlepszym i dobrze obrazującym działanie tej aplikacji przykładem jest grająca u mnie w biurze z dwóch głośników muzyka. KRISP potrafi ją dosłownie wyciąć tak, że mój rozmówca mnie słyszy dobrze a muzyki już nie. Działa to bardzo dobrze na tyle, że z przyjemnością zarekomenduję Ci wersję PRO. Jak skorzystasz z mojego linku otrzymasz miesiąc wersji PRO gratis a ja w podziękowaniu od KRISPa również będę mógł bezpłatne przedłużyć ważność mojego konta PRO o miesiąc. Więc klikaj i instaluj ;-) Wystarczy, że zainstalujesz i się zalogujesz. Bezpłatna wersja też bardzo dobrze działa. Ma jedynie ograniczenie czasu spotkania, w którym może być aktywna.
Na zakończenie oprowadzania Cię po mojej cyfrowej rzeczywistości, przedstawię Ci aplikację, które dbają o moje bezpieczeństwo. Już lata temu zdecydowałem się przenieść do ekosystemu Apple, w którym – mówi się – że nie potrzeba zabezpieczeń. Z mojej perspektywy warto pomyśleć chociaż o dobrym firewallu – tak wiem OSX ma wbudowany swój – a takim bez wątpienia jest LuLu. Prosty, przejrzysty i robi to co do niego należy. Czasami można się zdziwić jakie aplikacje proszą o dostęp do sieci. Osobiście lubię mieć nad tym kontrolę a LuLu mi to daje.
Jak już jestem przy bezpieczeństwie to nie sposób wspomnieć o kopii zapasowej. Specjaliści od IT często powtarzają, że użytkownicy dzielą się na tych, co robią kopię zapasową i na tych, co będą ją robić. Ja zaliczam się do tych, co ją robią i wykorzystuję do tego Time Machine wbudowane w OSX. Cała kopia ląduje na dysku sieciowym WD MyCloud za każdym razem, gdy komputer zostaje podłączony do zasilania. Kopia jest tworzona przyrostowo i umożliwia powrót do wcześniejszych wersji edytowanych plików. Bardzo wygodne i bezpieczne zarazem. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że pliki są przechowywane na dysku, który fizycznie znajduje się u mnie w biurze. Oczywiście mam do niego zdalny dostęp, ale sam sprzęt jest
u mnie a nie w chmurze na serwerach Google czy innego dostawcy, z których tak na marginesie też korzystam, bo warto mieć kopie zapasową kopii zapasowej ;-)
Jest jeszcze kilka aplikacji, które zadomowiły się u mnie na stałe i może znajdziesz wśród nich coś dla siebie. Są to:
- Be Focused PRO
- Audacity.
- Miro.
- AnyDesk
- OneDrive.
- GoogleDrive.
- Pakiet Office 365 – chętnie bym z niego zrezygnował, ale jeszcze nie jest dobrze w obszarze kompatybilności i zachowania wierności edycji dokumentu między iWorks a Office.
- Pakiet iWorks, o którym marzę by stał się jedynym biurowym pakietem, na którym mogę pracować bez konieczności wykupowania kolejnej subskrypcji. Niestety to chyba szybko się nie stanie, bo wymagałoby abyśmy wszyscy w firmie pracowali w jednym środowisku a to jest trudne do osiągnięcia.
P.S. tak na marginesie nie wkurza Cię to, że już z 90% aplikacji wymaga opłacania abonamentu, by mieć do nich dostęp? Mnie okropnie, czasem wolałbym coś kupić i zapłacić raz a nie co miesiąc czy co rok.
Kończąc: Wybierz, zainstaluj, korzystaj z myślą, że aplikacja jest dla Ciebie a nie Ty dla aplikacji.