Cisza w coachingu to jedno z silniejszych narzędzi, które możemy doświadczać z klientem podczas sesji. Kiedy klient milknie zazwyczaj szuka w sobie odpowiedzi…
Cisza może również oznaczać potrzebę klienta. Potrzebę do zatrzymania, do uważniejszego wglądu w siebie.
Jesteś coachem, trenerem czyli wkroczyłeś wcześniej lub niedawno na drogę rozwoju osobistego. Droga ta jest niezwykle wymagająca i trudna. Stawia przed nami wciąż nowe zadania, pokazuje kolejne kompetencje do szlifowania, zaciekawia odkrywanymi nurtami i kierunkami. Kiedy wkraczasz na tę drogę świadomie, mniej lub bardziej zaczynasz gonić. To bardzo wymagające role. Bycie coachem czy trenerem niejako narzuca nam nieustanny rozwój. W roli coacha/trenera masz moralny obowiązek się rozwijać. Jednak to bywa czasem bardzo zgubne. Wciąż narzucane nowe cele i zadania, kolejne szkoły, kolejne warsztaty, kolejne certyfikaty, ciągła ciekawość tego co jeszcze niedoskonałe. I tak rzucamy się w wir doskonalenia. Czasem stoi za tym Pan Perfekcjonizm, który mówi o niedoskonałości na głos, powodując tym samym niebezpieczną pułapkę.
O pułapce tej powtarzam wciąż moim studentom, którzy z lęku przed rozpoczęciem praktyki wyznaczają kolejne zadania do „zaliczenia” zanim zaczną. W konsekwencji mijają lata i nie zaczynają…
Na tej drodze niezwykle ważne jest to, aby od czasu do czasu się zatrzymać. Tak zatrzymać jak nasz klient w sesji czy w procesie…
Czy w swojej pogoni za byciem wciąż lepszym trenerem i coachem, posiadaniem wciąż nowych certyfikatów i dyplomów zatrzymałeś się choć raz?
Warto robić sobie przystanki, podczas których tak samo jak w procesie coachingowym można zrobić przegląd i ustalić dalszy kierunek w podróży.
Podczas pauz warto przyjrzeć się swoim emocjom. Jak reaguję na kolejne „zdobycze” i zasoby? Czy one potrafią mnie zatrzymać w radości, w celebracji ich posiadania, odczuwania w kategorii sukcesów?
I przede wszystkim, czy ja potrafię żyć innym życiem niż byciem na drodze rozwoju? Czy potrafię tak po prostu wstać rano i zapytać siebie: jak się mam? I w zależności od odszukanej w sobie odpowiedzi podążyć za swoim prawdziwymi potrzebami. Potrzebami odpoczynku, potrzebami relaksu, potrzebami „nic nierobienia”, potrzebami bycia z sobą, bez celu, potrzebami oddania się swoim pasjom i swojemu „egoistycznemu” czasowi, potrzebami bycia z rodziną.
Piszę do Was ten tekst z przedsionka swojej przyczepy campingowej. Wyruszyłam w poniedziałek na wakacje, które potrwają do końca sierpnia. I to jest właśnie dla mnie taki czas zatrzymania. Zdobycia siły na kolejne wspinaczki, te dosłowne (moją pasją jest wspinaczka w Tatrach wysokich) i te w przenośni. Nie mam planu, nie mam kierunku podróży, nie mam założeń i oczekiwań nie tylko w stosunku do pogody. Po prostu JESTEM. Jestem i przyglądam się sobie i drodze, na której jestem. Nie zamierzam też na siłę szukać wniosków, jeśli przyjdą zapewne będą właściwe.
Warto się czasem w tej gonitwie zatrzymać aby wiedzieć w którym kierunku chcemy dalej się rozpędzać.
Im większy spokój wewnętrzny i równowaga, tym lepsze wybory i ich efekty. Im więcej uważności z każdym krokiem tym głębsza i wartościowa droga. Zatrzymaj się i zrób w tym czasie to, co najbardziej Ci w duszy gra :)