Pierwszą rzeczą z jaką musi zmierzyć się osoba planująca wykład to zadanie sobie dwóch ważnych pytań – o czym będę mówić i na ile rozumiem temat. Sami dobrze wiecie, że zdarzają się sytuacje kiedy słuchając jakieś prelekcji, zastanawiacie się… o czym właściwie mówi prowadzący lub prowadząca. Nie powinno tak być. Powiem więcej -nie może tak być.
Poruszanie zbyt wielu wątków podczas wykładu nie sprawi, że przekażemy więcej wiedzy, za to z pewnością zrobimy spore zamieszanie w głowie słuchaczy. Pamiętajcie, że zaangażowany słuchacz stara się podążać za wami cały czas, utrudniacie mu to, klucząc i otwierając nowe tematy. Nuda to kolejna pułapka – nic tak nie nuży jak rutyniarz czytający slajdy. Prezentacja jest czymś w rodzaju planu, który powinien pomagać w realizacji wykładu, ale nie jest książką, którą należy przeczytać na głos. Deprecjonujemy się funkcjonując w ten sposób.
Wykład to forma komunikacji, prowadząc zajęcia lubię robić to interaktywnie – zaczepiam, zadaję pytania. Pozwala mi to na wejście w relację z grupą, poznanie poziomu wiedzy i skrócenie dystansu. Jest tylko jeden warunek – należy być być dobrze przygotowanym merytorycznie, bo skrócenie dystansu to zachęta do zadawania pytań, dzielenia się przemyśleniami czy poruszania problematycznych kwestii. Zwłaszcza w sytuacji kiedy zajęcia prowadzone są online, wtedy kontakt z drugą stroną ekranu komputera będzie szczególnie pożądany.
Warto poznać przestrzeń, w której będziecie przeprowadzać zajęcia czy przedstawiać wykład. Jeśli jest taka możliwość, obejrzyjcie wcześniej miejsce, w którym odbędzie się wydarzenie, zobaczcie gdzie najwygodniej będzie się ustawić, sprawdźcie jaka jest odległość od rzędów słuchaczy, gdzie będzie stał laptop, gdzie jest ekran z wyświetlaną prezentacją.
Nie bądźcie wykładowcami przyspawanym do krzesła – nie będzie to atrakcyjne dla żadnej ze stron. Jeśli musicie cały czas śledzić treść slajdów to może oznaczać, że nie jesteście jednak dobrze przygotowani do zajęć. Nie róbcie sobie tego.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że czasami dostajemy nagłe zastępstwo, temat nam “nie leży”, nie bardzo się na nim znamy. Wtedy mamy dwa wyjścia: albo odmówić, co nie zawsze z różnych powodów jest możliwe, albo podjąć rękawicę. I może się zdarzyć, że nie ruszymy się z krzesła przez cały czas trwania wykładu, bo będziemy obawiać się merytorycznej wpadki. Namawiam Was jednak do skorzystania z innej techniki, nie uzależniajcie się jedynie od laptopa, przygotujcie sobie notatki ( jeśli rzecz jasna będzie na to czas) i posiłkujcie się nimi kiedy będziecie oddalać się od pulpitu. Co może być w tych notatkach? Możliwości jest sporo: ciekawostki, które uatrakcyjnią treść wykładu (oczywiście związane mocno z tematem), najświeższe doniesienia z danej dziedziny. Inaczej mówiąc – wszystko to co może przykuć uwagę słuchaczy. Jeśli jednak nie ma możliwości przygotowania sobie dodatkowego zaplecza, dobrze opanujcie treść swoich slajdów, zapamiętajcie kolejność, nauczcie się na pamięć najważniejszych elementów. Przećwiczcie całość przed lustrem albo przed rodziną.
To ćwiczenie jest niezbędnym elementem każdego dobrego prelegenta. Naprawdę tak jest. Oczywiście są osoby mające naturalne umiejętności oratorskie, które bez trudu potrafią fascynować słuchaczy barwnymi wypowiedziami, ale takich jest niewielu. Mój pierwszy szef przed jedną ze studenckich konferencji gdzie wysyłał nasz zespół, codziennie zmuszał nas do ćwiczenia przygotowanej prezentacji. Burzyliśmy się okropnie i nie zmieniały tego komunikaty Profesora, który powtarzał nam jak mantrę – kiedy się zdenerwujecie, w głowie będzie pustka i wtedy tylko to co teraz wykujecie na blachę uratuje was przed kompromitacją. Pojechaliśmy. Ogromna sala, mnóstwo zespołów, wszyscy pięknie przygotowani, płynnie prezentujący swoje prace. Nadeszła nasza kolej i w głowie ciemność, pustka kompletna. Pierwszy slajd poszedł z automatu, bez zrozumienia, z pamięci. Warunkowanie zadziałało, kolejny przyniósł odrobinę spokoju, że jednak coś pamiętamy, reszta poszła świetnie. Zdobyliśmy jedną z ważniejszych nagród. Nie dalibyśmy rady bez wcześniejszych żmudnych ćwiczeń.
Nie ma dobrego wykładu bez aktualizacji zawartych w nim treści. Wszyscy mamy swoje archiwa, w których czekają gotowe, opracowane wcześniej tematy, ale nie można ich pokazać bez aktualizacji piśmiennictwa. Nauka to niezwykle dynamiczna przestrzeń, niemal każdego dnia pojawiają się nowe informacje. To co wczoraj było newsem, dzisiaj może zostać wyparte przez nowe treści. Bądźcie na bieżąco, uzupełniając wiedzę i aktualizując swoje slajdy.
Kolejna rzecz to treść. Stopniujcie trudności. Zacznijcie od podstaw, które łatwo można zrozumieć, potem stopniowo dorzucajcie kolejne elementy, upewniaj się, czy wszystko jest jasne. To jak lot samolotem. Najpierw widoczne są ogólne zarysy kontynentu czy miasta, te największe i najistotniejsze, w miarę zbliżania się do ziemi uwidacznia się coraz więcej szczegółów, żeby finalnie dać kompletny obraz terenu. Tak samo jest z wiedzą. Jeśli zarzucicie słuchaczy milionem szczegółów, zniechęcą się już na początku. Prowadźcie ich przez meandry wiedzy pewnie ale łagodnie, bez wstrząsów merytorycznych. Bez niepotrzebnych turbulencji. I na koniec to co zawsze powtarzam – dydaktyka może być pasjonującą podróżą, jeśli tylko dasz sobie i swoim słuchaczom szansę na tę fascynację.
Autor: Dr n. med. Dorota Ryszkiewicz