Tak, tutaj nie ma literówki, napisałem „nażyj”, a nie „nażryj”;)
Bałtyk, to chłodne morze, a i polska wakacyjna pogoda nas nie rozpieszcza. Pewnie wielu z nas wypoczywało w te wakacje nad morzem, więc będzie wiedziało o czym piszę. Znacie ten moment wejścia do wody i poczucia, jak zimno łupie w kostki, potem wejścia do połowy łydki i zastanawiania się, czy w ogóle warto się zanurzać? E, tam, na pewno znacie;) Tych ludzi, którzy stoją w wodzie do kolan i wściekają się na dzieciaki, które opryskają je wodą przy rzucaniu się na piłkę. Znacie ich, prawda?
Mnie się zdarza tak stać. Nie lubię tego. Takiego trwania bez sensu. „Tak, za chwilę wejdę!” – krzyczę do mojego syna, który nie wyłazi z wody od pół godziny i któremu uśmiech nie schodzi z twarzy. I stoję dalej. „Już idę, popływaj jeszcze trochę sam!”. W końcu dziecko wychodzi z wody. „O, wyszedłeś już? To idziemy na kocyk, się nagrzejesz”.
A próbowaliście kiedyś po prostu rzucić się w tę zimną wodę, poczuć każdą komórką skóry jej przejmujący chłód tak, że ma się wrażenie, jakby przenikał do wątroby i innych podrobów? Ja, kiedy to poczuję, mam ochotę się wynurzyć i wrzeszczeć, tyle mam energii. I to natychmiast. Od razu chcę / muszę płynąć dalej, od razu chcę / muszę działać. Chcę, bo sprawia mi to przyjemność, muszę, bo jest mi wciąż zimno. I pływam. I skaczę na fale. I uśmiech nie schodzi mi z twarzy. I żyję. Czuję energię i pulsującą adrenalinę, której nie czuję, gdy leżę na leżaku. Na leżaku czuję głównie, że chce mi się piwa i drożdżówki, które roznoszą sprzedawcy po plaży i od których tyję.
Nie jestem zwolennikiem permanentnego wychodzenia poza sferę komfortu; myślę, że we wszystkim potrzebna jest równowaga. Ja sam muszę mieć ostoję, miejsce na chwilę oddechu bez konieczności mierzenia się z nową rzeczywistością. Jednocześnie wiem, jak łatwo tam pozostać. Tam wszystko jest przewidywalne i bezpieczne. I – niestety – po pewnym czasie traci cały smak. I powoduje, że zamiast nażyć się do syta i poczuć na równi zachwyt, jak i ból, zaczynamy żyć życiem innych ludzi. Pewnie stąd taka popularność serwisów i gazet plotkarskich.
Poczytajcie o wychodzeniu w nieznane. Posłuchajcie mini-wykładu Macieja Bennewicza i obejrzyjcie inspirujący film. A potem decydujcie, czy chcecie się mierzyć z własnymi wilkami właśnie teraz, czy może właśnie teraz potrzebujecie chwilę odpocząć i zebrać siły do dalszej drogi.