Dawno temu, w czasach studenckich wszystko było proste i na wszystko był czas – tak mogłaby się zaczynać piękna bajka o tym okresie mojego życia. Wtedy nie przeszło mi nawet przez myśl, że czas można jakoś specjalnie organizować czy nim zarządzać.
Minęło parę ładnych lat i trochę się zmieniło. No, może więcej niż trochę. Praca, długie dojazdy do
i z pracy, dwójka dzieci na koncie. Któregoś dnia z żalem stwierdziłam, że na rzeczy, kiedyś dla mnie ważne, w ogóle nie ma miejsca w moim rozkładzie dnia.
Dylemat 1 – czas
Najbardziej dokuczał mi brak jakiejś formy aktywności fizycznej. Niestety o tym, co kiedyś robiłam najczęściej – o wybraniu się na rower, mogłam w ogóle zapomnieć. Plan dnia pokazywał bezlitośnie, że jeżdżenie na zorganizowane zajęcia (fitnesy itp.) też odpada. W dodatku wszyscy wokół wydawali się nagle ekspertami od zarządzania czasem. Nawet pielęgniarki w przychodni: „Kochana, to teraz, przy dziecku, trzeba robić wszystko tak samo, jak do tej pory, tylko kilka razy szybciej”. „Ale, że jak? Spać szybciej?” – pomyślałam wtedy.
Na tym etapie byłam mocno zdesperowana. Stwierdziłam w końcu: trudno – biorę to, co jest. Będę ćwiczyć. Przez tyle, ile mam czasu, nawet kilka minut dziennie albo wcale. Wybieram kilka minut.
Po przemyśleniu wyszło mi, że jedyny moment, kiedy mam trochę czasu, to bezpośrednio po obudzeniu się. Zaczęłam więc ćwiczyć przez 5 minut codziennie po wstaniu z łóżka. Szybciej się dzięki temu budziłam i ten zwyczaj łatwo wszedł mi w krew.
Jakiś czas później dowiedziałam się, że to co robię nazywa się Kaizen i jest żywcem wzięte z fabryk Toyoty, Hyundaia czy Samsunga. Jakaś skomplikowana metoda zarządzania? Nic takiego!
Czym jest Kaizen?
Kaizen to sposób, w jaki japońskie fabryki osiągnęły doskonałość produkcji, ciągłe ulepszając procesy. Ale to też prosta filozofia myślenia a przede wszystkim działania. Filozofia, która stała się wizytówką Japończyków, nie tylko w podejściu do technologii, ale też w ogóle do życia. Kai zen to po japońsku zmiana na lepsze. I co najważniejsze – ta zmiana ma następować metodą małych kroków. Czasem nawet śmiesznie małych.
Np. możesz zacząć ćwiczenia, znajdując nie 5, ale 1 minutę na maszerowanie w miejscu. Następnie po tygodniu (lub nawet miesiącu) wydłużasz czas do 2 minut, potem do 3, aż dojdziesz do kilkunastu minut treningu.
Dylemat 2 – motywacja
Kaizen sprawdzi się też wtedy, gdy brakuje Ci motywacji do wprowadzenia zmian.
Dziś mówi się, że motywacja jest przereklamowana. Szybko się wyczerpuje. Taka jej natura. Kiedy chcesz w życiu jakiejś zmiany, podejmujesz decyzję o tym, że coś zrobisz, gdy jesteś mocno zmotywowany. Wpadasz na ten pomysł i czujesz, że możesz wszystko. Nie przewidujesz, że ta motywacyjna euforia może długo nie potrwać.
Okazuje się, że o wiele lepsze efekty daje dyscyplina i wprowadzanie zmian małymi etapami. I tu znów pojawia się Kaizen.
Przykład: chcesz schudnąć, jednak nie potrafisz zabrać się za ćwiczenia. Dostajesz zalecenie, żeby na bieżni przez miesiąc…stać przez 1 minutę! Mało tego: stojąc tam, możesz nawet pić kawę i zjeść, co lubisz. Dopiero po miesiącu masz przez 1 minutę na tej bieżni spacerować.
Te pozornie śmieszne działania mają wprowadzić w Twoje życie nawyk. I w dodatku zrobić to bezboleśnie. Tak byś przez pierwsze kilka dni a potem tygodni nawyku nie porzucił. Dopiero później Kaizen skupia się na tym, aby zwiększyć trudność i poświęcać na działanie coraz więcej czasu (bieżnia przez 2, potem 3 minuty itd.). Wszystko po to, by nowe działanie przyniosło rzeczywiste efekty. Ćwiczenie przez 1 minutę nie ma większego znaczenia dla zdrowia, ale przez 10-15 minut już tak.
Dlaczego Kaizen działa?
Powód 1:
Ponieważ małe kroki są często skuteczniejsze od rewolucji.
Nie tylko w fabryce, gdzie taniej jest wprowadzić na bieżąco kilka usprawnień, niż kupować nową linię produkcyjną. Oczywiście czasem rewolucja czy gruntowna przebudowa są potrzebne. Ale gdy wprowadzasz w życie nawyk, to rewolucja jest wrogiem Twojej motywacji. Kiedy pomyślisz, jak duża jest skala tego, co trzeba zrobić – odechciewa Ci się. Np. chcesz zdrowiej się odżywiać i wprowadzasz dietę, która wymaga przygotowania 5 posiłków dziennie. Efekt? Albo w ogóle nie zbierasz się, żeby zacząć albo rzucasz to po tygodniu. A wystarczy na początek jeść 1 jabłko lub marchewkę dziennie. To na tyle proste do wykonania, że jest szansa, że wprowadzisz to na stałe. Powtarzane codziennie już może mieć pozytywny wpływ na Twoje zdrowie.
Powód 2:
Kaizen pozwala ominąć strach.
Strach? Tak, bo każda zmiana łączy się ze strachem, obawą przed nowym. A strach paraliżuje, utrudnia albo uniemożliwia zmianę. Nic nie poradzisz na to, że mózg tak reaguje (a właściwie jego część zwana wdzięcznie ciałem migdałowatym). Ale dzięki Kaizen możesz strach trochę oszukać. Otóż kroki, które podejmujesz, są bardzo małe i Twój mózg „nie podejrzewa”, że należy czegoś się bać! Działa tu mechanizm „przejść po cichutku za plecami strachu”.
I to najbardziej podoba mi się w Kaizen: zmiana może być nie tylko łatwa, ale i przyjemna!
Dlatego, gdy następnym razem zechcesz zacząć ćwiczyć, nie rób 45 minut z Chodakowską! Włącz stoper na 5 minut i zrób kilka ćwiczeń rozgrzewkowych. Skończ na tym. Czas możesz stopniowo wydłużać, kiedy te 5 minut stanie się Twoim nawykiem.
A moje 5-minutowe rozgrzewki? Zamieniły się z czasem w 20 minut treningu co drugi dzień i jest mi
z tym bardzo dobrze.
Do poczytania:
Maurer R., Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie, Helion, Gliwice, 2007
W kolejnych artykułach.
6 strategii Kaizen i jak je wykorzystać
Co może z Kaizen zrobić trener w swojej pracy
O Autorze: Emilia Sałacka-Mańka