Więc po pierwsze – to, że reklamacje się pojawiają świadczy o tym, że Twój produkt, czy usługa nabierają rozpędu.
Przy okazji, dla tych, których nauczono, że nie zaczyna się zdania od „więc”… To bzdura; jeśli słowo „więc”, następuje na początku zdania wynikowego, naprawdę nie ma o co robić szumu.
Po drugie – nie istnieje produkt ani usługa, który zadowoli sto procent odbiorców. A jeśli zadowala, patrz powyżej, biznes ma za mały zasięg.
Po trzecie – nasze postępowanie w przypadku reklamacji, może być przyczynkiem do zbudowania naprawdę silnej więzi z klientem. Nawaliłeś? Pytanie, jak się teraz zachowasz?
Po czwarte – jeśli skala reklamacji jest marginalna, można uznać, że to zwyczajne wypadki przy pracy. Jeśli reklamacji jest na tyle dużo, że przestają być incydentami, pora zastanowić się nad solidnym przebudowaniem biznesu, a przynajmniej tej jego części, która nie działa.
Co zatem robić, jak się zachować?
Nie wiem, jak powinno być, ale mogę podzielić się tym, co my robimy i co nam się sprawdza. Skąd wiem, że się sprawdza? Ano stąd, że po dobrej reakcji na reklamację, wielokrotnie nawiązywaliśmy solidniejszą więź z klientami, z którymi udało nam się porozumieć i którym z tego miejsca dziękuję.
Do rzeczy zatem, może komuś z Was się przyda.
- Nie boimy się reklamacji, przynajmniej już nie;). Wiemy, że są naturalną częścią biznesu, a strach przed utratą wizerunku, czy dobrej relacji nigdy nie jest dobrym doradcą. Każdy nasz klient ma przecież prawo do bycia zarówno zadowolonym, jak i niezadowolonym. Na szczęście tych pierwszych jest zdecydowanie więcej.
- Reklamację traktujemy indywidualnie, priorytetowo i bardzo poważnie. Każda z nich wywołuje poruszenie w całej firmie, jak kij w mrowisku, który uruchamia reorganizację całej mrówczej społeczności. Kontaktujemy się z klientami najszybciej, jak to możliwe i składamy propozycje, które mają za zadanie zrekompensować niedoskonałość customer experience.
- Nie zawsze zdarza się tak, że nasze propozycje są możliwe do zaakceptowania przez klientów. Wtedy pytamy ich o to, co dla nich byłoby wartością i, jeśli to możliwe, dajemy im to.
- Nie drążymy, nie próbujemy ratować sytuacji za wszelką cenę. Wiem o kilku osobach, którym nie byliśmy w stanie zaoferować tego, czego oczekiwały i z którymi nie udało nam się ostatecznie porozumieć. I tak naprawdę, to jedyne osoby, które mogłyby zaszkodzić naszej marce wizerunkowo, ot choćby pisząc niefajne posty na portalach społecznościowych. I do tej pory nie widziałem ani jednego takiego wpisu na nasz temat, za co jestem bardzo wdzięczny. Oczywiście, w internetach pojawiają się różne opinie o nas, nie tylko te przyjemne, ale mam świadomość, że specyfika naszego biznesu jest taka, że każdy nasz klient widzi nas subiektywnie i nie wszystko musi go zachwycać. Jednak nie widzę hejtu, co świadczy też o klasie naszych klientów.
- Robimy swoje. Nic tak nie zabiera energii do działania, jak nadmierne koncentrowanie się na niedoskonałościach, więc wyciągamy z nich lekcje i udoskonalamy usługi w oparciu o to, co słyszymy. Dzięki temu nasze usługi są coraz lepsze.
- Stworzyliśmy procedurę reklamacji (tak! To efekt naszych korporacyjnych korzeni), którą uruchamiamy, kiedy trzeba. Na szczęście niezbyt często, bo przez blisko dziewięć lat prowadzenia biznesu skorzystaliśmy z niej dwa razy. No dobrze trzy, wliczając pierwszy raz, kiedy procedura jeszcze nie istniała. Dzięki niej łatwiej nam się reorganizować i koncentrować na działaniu, zamiast na biadoleniu i szukaniu winnych. Stało się, trudno, zastanówmy się, jak to naprawić.
Tak to wygląda u nas.
Na koniec jedno z olśnień – jest jeden sposób na uniknięcie reklamacji.