Jaki coaching?
W ubiegłym tygodniu miałem okazję poprowadzić warsztaty w ramach międzynarodowego tygodnia coachingu organizowanego przez ICF Polska.
Wiedziony ciekawością przejrzałem program wydarzeń organizowanych w ramach tego tygodnia w kilku polskich miastach, żeby poczytać, co też ciekawego mają do powiedzenia inni prelegenci. Jak się okazało – nie ja jeden się za to zabrałem. Zrobił to również administrator pewnego profilu w social-mediach, którego nazwy tutaj nie wymienię, no bo przecież nie będę promował dezinformacji, półprawd i przekłamań, którymi ten profil się karmi. Tak, czy inaczej opublikowano na nim zdjęcie agendy poznańskiej edycji coaching week, w której jednym z tematów brzmiał: „Moje serce i ja – język żyrafy w monologu wewnętrznym”. Przeskrolowałem profil i znalazłem kolejne zdjęcie z tekstem: „Konie uczą ludzi, czyli rewolucyjna metoda kształcenia, w której coachem jest koń”.
Zanim ktoś rzuci kamień – Marshall B. Rosenberg napisał książkę “Porozumienie bez przemocy”, w której używa metafory języka żyrafy (empatycznego) i języka szakala (inwazyjnego, przemocowego) i domyślam się, że autorka warsztatów nawiązywała do tematu porozumienia bez przemocy. Podobnie warsztaty z końmi, które mają niesłychaną umiejętność odczytywania intencji człowieka, czytelności i efektywności jego mowy ciała i przez swoje reakcje na nasze zachowania dają natychmiastową informację zwrotną, czy jesteśmy spójni, czy nie. Zresztą nie tylko konie pomagają ludziom; dla wielu niepełnosprawnych doskonałą terapią są zajęcia z psami czy delfinami.
No ale nie o tym.
Przekłamany coaching.
Jestem przekonany, że każdy z nas zajmujący się zawodowo rozwojem innych ludzi prędzej czy później zderzy się z opinią, że coaching czy szkolenia to ściema albo „Gra w trzy karty albo trzy kubeczki … takie samo naciąganie naiwnych i ułomnych umysłowo” – to cytat jednego z komentarzy pod agendą coaching week. Że coaching to przekonywanie ludzi, że wszystko jest możliwe, jeśli w siebie wierzysz. Że jeśli nie osiągasz celów to twoja wina, bo wiecznie szukasz wymówek, a jak przestaniesz ich szukać, to osiągniesz cele. Że w ogóle trzeba mieć jakieś cele, a jak ich nie masz to się nie rozwijasz, a jak się nie rozwijasz to jesteś bezwartościowy, więc najlepiej giń.
Specjalizacje coachingowe.
Dużo tego coachingu ostatnio. Sprawdziliśmy – kiedy ponad sześć lat temu wystartowała nasza szkoła coachów, na rynku było czterokrotnie mniej podmiotów rozwijających kompetencje coachingowe. Rynek napęczniał, coaching wciąż jest modny i mam wrażenie, że stał się wartością samą w sobie. Wszystko jest coachingiem i coaching jest wszystkim. Uniwersalnym plastrem, który wyleczy wszystkie problemy ludzi i organizacji. Tak, jakby nie było już innych metod pracy z ludźmi, jak staromodne szkolenia, instruktaż, czy choćby bezpłatne uczenie się z filmów, których pełno w sieci. Sam nauczyłem się podstaw postprodukcji dźwięku i wideo z Internetu.
Obserwując środowisko coachingowe odnoszę wrażenie, że gramy w „kto wymyśli bardziej egzotyczną specjalizację w coachingu”. Nie odnoszę się teraz do języka żyrafy czy pracy z końmi; to tylko przykłady tego, w jaki sposób postrzegają nas tak zwani „zwykli ludzie”. Jeśli na to nałożyć jakichś oszołomów, którzy o coachingu nie maja pojęcia i tworzą produkty typu: korepetycje z matematyki z elementami coachingu, coaching biegania czy „chrzest, komunia, ślub, fotocoaching”, to mamy gotowy przepis na katastrofę.
Chciałbym, żeby środowisko rozwojowe było zdecydowanie bliżej ziemi. Bez marketingowych odlotów i tworzenia sztucznych specjalizacji i nisz do zagospodarowania. Bo mamy przecież służyć ludziom, po to jesteśmy. Bądźmy bliżej nich i wspierajmy w rozwoju korzystając czasem z coachingu jako jednej z wielu skutecznych metod pracy.
4 komentarze